Zmiany w leczeniu zaćmy 2018 – kto kwafilikować ma się do zabiegów na NFZ
Czas oczekiwania na operację zaćmy w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia to temat, który w kontekście polskiej służby zdrowia jest poruszany wyjątkowo często. O problemie z otrzymaniem szybkiej i skutecznej pomocy ze strony publicznych klinik przekonało się już wielu pacjentów, którzy pomimo dość pilnych przypadków i nieustannie pogarszającego się stanu zdrowia oczu musieli czekać na swoje zabiegi nawet kilka lat.
Ministerstwo Zdrowia jest od lat proszone o interwencję zarówno przez poszczególne placówki oferujące zabieg usunięcia zaćmy, jak i samych pacjentów, którzy mają już dość czekania. Dotychczas ich pomoc ograniczała się jednak do zwiększania budżetu, co oczywiście pomagało, choć niestety tylko w niewielkim stopniu. W tym roku więc podejście ministerstwa uległo zmianie, a planowane innowacje w kwestii kolejek mają zostać wprowadzone w życie już niedługo. Na czym polegać mają zmiany w leczeniu zaćmy w 2018 roku i kto według nowych przepisów będzie kwalifikował się do zabiegów w ramach NFZ?
Zwiększone finansowanie dla szpitali
Według obowiązujących jeszcze „starych zasad”, do operacji zaćmy w ramach NFZ uprawnieni byli wszyscy pacjenci, którzy posiadali odpowiednie skierowanie od lekarza okulisty. Oznacza to, że pacjenci płacący składki ubezpieczeniowe i spełniający warunki ubezpieczenia w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia mogli udać się do lekarza rodzinnego, który z kolei kierował pacjenta do okulisty.
Tam pacjent mógł zostać zdiagnozowany z zaćmą w dowolnym stadium i zostać skierowanym na operacyjne leczenie przypadłości. Warto bowiem pamiętać, że jedyną skuteczną metodą leczenia zaćmy jest operacyjne usunięcie starej soczewki i zastąpienie jej nowym implantem.
To właśnie z tego powodu leczenie zaćmy jest tak kosztowne (jeden zabieg to koszt około 2,5 tysiąca złotych), co oczywiście w dużej mierze tłumaczy niekończące się kolejki do zabiegów przy ograniczonych budżetach szpitali.
Pula pacjentów kwalifikujących się do zabiegu nieustannie rośnie – na zaćmę cierpi dziś około 40% osób po 50 roku życia. Ministerstwo znalazło, przynajmniej pozornie, rozwiązanie zapobiegające kilkuletnim kolejkom.
Pierwszą częścią nowej ustawy byłoby zwiększenie finansowania dla szpitali przeprowadzających zabiegi usunięcia zaćmy w Polsce. To oczywiście pozwoliłoby na przeprowadzanie większej ilości zabiegów w ciągu jednego roku budżetowego, a więc przyjmowanie większej ilości pacjentów w kraju. Zwiększenie finansowania na zabiegi wykonywane w kraju miałoby też przyczynić się do zmniejszenia ilości pacjentów starających się o zwrot kosztów operacji usunięcia zaćmy wykonywanych za granicą w ramach dyrektywy transgranicznej. To jednak nie jedyny element zmian i choć część pierwsza brzmi dobrze, kolejny element zmiany to właśnie ten, który wśród pacjentów i specjalistów wzbudza największe kontrowersje.
Ograniczony dostęp do zabiegów
Drugą częścią zaproponowanego przez Ministerstwo Zdrowia rozwiązania mającego na celu zmniejszenie kolejek do zabiegu zaćmy jest ograniczenie puli pacjentów, którzy o prawo do zabiegu w ramach NFZ mogą się ubiegać. Według nowych wytycznych kryterium, które ma decydować o tym, czy pacjent kwalifikuje się do zabiegu usunięcia zaćmy jest stopień utraty ostrości widzenia. Na zabieg refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia będą mogli liczyć tylko ci pacjenci, u których określono utratę wzroku poniżej poziomu 0,6, przy czym w skali tej 0 oznacza całkowitą utratę wzroku, a 1 to poziom dobrego, ostrego widzenia.
Skalę tę można z łatwością przedstawić procentowo – pacjenci, którzy utracili wzrok o co najmniej 40% z powodu zaćmy będą mogli ubiegać się o refundację zabiegu usunięcia zaćmy.
Pomysł ten nie przypadł oczywiście do gustu wielu specjalistom oraz samym pacjentom, którzy uznają nową ustawę jako krzywdzącą dla wielu pacjentów. Zaćma to choroba postępująca, która nieleczona może doprowadzić do całkowitej ślepoty – komentuje OneDayClinic.
Odrzucanie pacjentów, u których zaćma dopiero zaczęła się rozwijać oznacza, że są oni świadomie pozostawiani pod kontrolą choroby do czasu, kiedy ktoś „u władzy” uzna, że są już gotowi na operację. A przecież przypadek każdego pacjenta jest inny i podczas gdy jedni z powodzeniem radzą sobie z 50% ubytkiem wzroku, inni z racji wykonywanego zawodu czy innych schorzeń nie mogą poradzić sobie nawet przy mniejszym ubytku.
Nowa ustawa odbija się przede wszystkim na zdrowiu pacjentów i choć być może odciąży nieco budżet NFZ, problem rozwiąże tylko chwilowo – pacjenci, którzy dziś zostaną odrzuceni, ustawią się w kolejce za rok lub dwa. Czy wtedy też będą musieli czekać?
Dodaj komentarz